Bieszczady zimą
Na bieszczadzkim szlaku. Atrakcje dla małych i dużych - część II
„Dziki Zachód” na wschodzie
W poprzednim tekście pisałam o Bieszczadach, ich legendarnych początkach, dzikiej przyrodzie, trudnym do opisania pięknie. Dziś będzie bardziej praktycznie. Nie starczy miejsca, żeby opisać to, co czyni Bieszczady wyjątkowymi, jak łemkowskie cerkwie, prastary cmentarz żydowski w Lesku czy zapomniane wsie, których pozostałości naprawdę trudno dostrzec w gąszczu traw. Zresztą są to miejsca wywołujące raczej zadumę dorosłych niż entuzjazm dzieci. Dlatego skupię się na miejscach, które z pewnością spodobają się najmłodszym.

Atrakcja dla małych i dużych: bieszczadzka ciuchcia
Dla kilkulatków gwoździem pobytu będzie „bieszczadzka cicuchcia”. To unikat na skalę Europy. Przejazd kolejką wąskotorową pozwala z okien (otwartych! – brrr…) popatrzeć na bieszczadzki pejzaż. Po zimowych spacerach, które pobudzają krążenie, dotleniają i wzmacniają organizm, takie bierne podziwianie zimowego pejzażu z wolno sunącego pociągu z otwartymi wagonami jest rozwiązaniem w sam raz. Sam widok buchającego parowozu i dostojny dźwięk sapania robił wrażenie. A trasa jest rzeczywiście malownicza. Mija się coraz bardziej rwące potoki i przejeżdża przez niewielkie mostki ukryte wśród drzew.

Bieszczadzka kolejka wąskotorowa powstała w 1898 r. Przez wiele lat służyła przede wszystkim do transportu drewna – największego bogactwa Bieszczadów. Większość prac przy budowie wykonywano ręcznie, bez pomocy urządzeń technicznych. Główny szlak poprowadzono wzdłuż doliny rzeki Solinki. Do budowy mostków, wiaduktów i murów oporowych, które służą również obecnie, sprowadzono wykwalifikowanych kamieniarzy z Włoch.
W czasie I wojny światowej, decyzją cesarza austriackiego wobec niepowodzeń na froncie wschodnim, kolejka została uszkodzona. Wysadzono mosty, rozjazdy, część urządzeń. Po odwrocie armii rosyjskiej w roku 1916 rozpoczęto odbudowę. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r., kolejka stała się własnością PKP. W czasie II wojny światowej (w latach 1944-45) kolejka uległa zniszczeniu. Po wojnie została przejęta przez Lasy Państwowe i odbudowana. Służyła do 1994 roku, kiedy to ze względów ekonomicznych została wyłączona z eksploatacji.
Przed dwudziestu lat utworzona została Fundacja Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej, która postanowiła utrzymać zabytkową kolejkę. Ludzi było tylu, że pasażerów rozdzielono na dwa kursy. Widać ciuchcia staje się prawdziwą atrakcją Bieszczadów.


Skansen w Sanoku
Park Etnograficzny w Sanoku bywa nazywany Bramą Bieszczad. I przez tę bramę proponuję w Bieszczady wkroczyć. Naprawdę warto. Ten skansen budownictwa ludowego należy do najpiękniejszych muzeów na wolnym powietrzu w Europie. Zgromadzono w nim ponad sto obiektów drewnianych. W zimowym pejzażu chaty prezentują się naprawdę wspaniale. Zupełnie jakby przenieśc się dziesiątki lat wstecz. Pytania dziatwy o telewizor nieuniknione. Nasze maluchy na przykład, wchodząc do ubogich chat biedniackich o wymiarach dużej łazienki z dzisiejszych standardów, pytały zdziwione: „gdzie reszta tego domu???”

Ze względu na niskie temperatury, zimową wilgoć, być może wiatr czy wszędobylski śnieg pewnie poważnego zwiedzania nie będzie, ale na taki porządny rzut oka czasu i ochoty może wystarczy. Dla dzieci to widok naprawdę unikatowy. Tyle drewnianych chat w jednym miejscu, do tego stodoły, cerkwie, kościoły.

Godzinka czy nawet dwie to za krótko, żeby zgłębić temat, ale wystarczająco, żeby odczuć burzliwą historię tego wschodnio-południowego rejonu Polski. Sektory odpowiadają przedwojennym grupom etnograficznym: Bojkom, Łemkom, Dolinianom, Pogórzanom. A obok chat mieszkalnych i cerkwi są także kapliczki, ule, młyn, pomieszczenia gospodarcze jak chlewik dla świń, tartak, kuźnia, a nawet urządzenia naftowe.

Zima 2016 to nasze drugie odwiedziny w tym miejscu. Pierwszy raz byliśmy dobrą dekadę temu. Dopiero budowano rynek małomiejski. Dziś stoi już w pełnej krasie. Na co dzień podobno tętni życiem, zwłaszcza w sezonie, kręci się operatywny Żyd, można zrobić zdjęcie u fotografa czy zobaczyć pracę zegarmistrza, wyposażenie dawnej apteki czy strażackiej remizy, ale zimą trzeba liczyć się z tym, że tłumów nie ma i pewnie będziemy jedynymi zwiedzającymi.


Galeria Beksińskiego
W Sanoku warto też zobaczyć zamek, a w nim kolekcję ikon i galerię obrazów Beksińskiego. Co ciekawe, artysta zapisał wszystko rodzinnej miejscowości, a przecież Sanoka nie cierpiał. Był tutaj uważany za dziwaka, obgadywano go. Beksińscy byli bardzo inni niż reszta miasteczka – opowiadała w radiowej Trójce Magdalena Grzebałtowska – autorka książki pt. „Portret podwójny” o Tomaszu i Zdzisławie Beksińskich.
Prace rzeczywiście robią piorunujące wrażenie. Ale nie polecam odwiedzać muzeum z dziećmi. Obrazy są pesymistyczne, przygnębiające, mroczne. Przytłaczają i kolorem, i rozmiarem, i tematem. Jest w części z nich nadzieja, mimo ogromu zła, mroku, bólu i samotności tamtejszego świata. Autor nigdy nie dawał swoim dziełom tytułów, uznając, że każdy widz może je interpretować w dowolny sposób.
Wspominam o galerii Beksińskiego, ponieważ uważam, że na rodzinnych wyjazdach nie wszystko musi być podporządkowane dzieciom. Spróbujmy tak planować te kilka dni urlopu, aby skorzystali też rodzice. Może warto, żeby choć jeden z dorosłych spotkał się ze sztuką, podczas gdy drugi może w tym czasie pójść z dziatwą na kremówki na przykład.
„Bieszczadzkie morze” na pożegnanie
Tym, którzy opuszczają Bieszczady, w głowie już układają się plany wakacyjnych wędrówek po połoninach. Gdy gdzieś nam dobrze, szybko myślimy o powrocie. Warto też to pożegnanie nieco odwlec w czasie i na przykład zahaczyć o Polańczyk. Dla niektórych miejscowość w stylu „zobaczyć i nie wracać”. Dla nas ciekawy widok na Jezioro Solińskie. Zalew jest największym sztucznym zbiornikiem w polskich Karpatach. Stąd określenie „bieszczadzkie morze” – mocno na wyrost, jednak w sumie poetyckie. A plaża, w sezonie zatłoczona do granic możliwości, zimą kusi spokojem, tajemnicą i mgłą.

Żadna część jak i całość artykułów oraz materiałów publikowanych na stronach portalu Smart Start nie może być powielana, przetwarzana i rozpowszechniana w jakikolwiek sposób bez wcześniejszej zgody Wydawcy.
Jakiekolwiek wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Wydawcy jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Zgadzam się. Bieszczady to magiczne miejsce. A skansen w Sanoku i Galerie Beksinskiego należy koniecznie zobaczyć.
Już poprzedni tekst przekonał naszą rodzinę do wyjazdu w Bieszczady. Czekamy tylko na czas ferii i ruszamy. Cieszą nas kolejne wskazówki, z których na pewno skorzystamy 🙂