Wyprawa z 4 letnim brzdącem w Beskid Wyspowy – Orkanówka

Nareszcie wiosna. Pierwsze promienie słońca rozświetlają moją ulicę już przed szóstą, aż chce się wyjść z domu. Najchętniej wzięłabym ze sobą plecak z prowiantem na cały dzień i wyruszyła na górski szlak. Niestety, od poniedziałku do piątku jest to raczej nie możliwe, bo pracuję i zamiast chłonąć górskie powietrze, siedzę przy biurku i przemierzam wirtualne szlaki w świecie Internetu. Ale od czego jest weekend? To doskonały czas, by całą rodziną wyruszyć na wędrówkę i spotkać przygodę.

Na pierwsze wiosenne wyprawy wybieram krótkie i proste trasy, przede wszystkim dopasowane do kondycji mojego syna. Wiele takich szlaków można znaleźć w Gorcach. Osobiście sprawdziłam i polecam żółty szlak na Orkanówkę, czyli do domu rodzinnego Władysława Orkana, najsłynniejszego gorczańskiego pisarza.

Szlak ma około kilometra długości, przewyższenia są niewielkie, rzędu 10-15 metrów. Wycieczka z 4-letnim brzdącem w tempie spacerowym, wraz ze zwiedzaniem muzeum i powrotem tą samą drogą, zajęła nam ok. 2-3 godzin. Wyprawa z dzieckiem w wózku jest możliwa, pod warunkiem, że wózek jest przystosowany do spacerów w terenie. Muzeum Biograficzne Władysława Orkana „Orkanówka” czynne jest przez cały rok, w godz. 9-16, z wyjątkiem niedziel i poniedziałków.

Na szlaku

Wędrówkę rozpoczynamy pod kapliczką św. Rozalii w centrum Koninek. Kapliczka powstała jako wotum ocalałych mieszkańców wsi z epidemii cholery, która spustoszyła Gorce w latach 1847-48. Te tragiczne wydarzenia Orkan opisał w powieści „Pomór”. Szlak początkowo prowadzi asfaltową drogą przez las, wzdłuż wąwozu, w którym wesoło szemrze potok. Potem droga zmienia się w piaszczysty dukt, wijący się przez pola i łąki. Im bliżej szczytu Pustki, na której zboczu stoi Orkanówka, tym widoki są bardziej malownicze.

Fot. C. Brzezińska ©, Krokusy na szlaku
Fot. C. Brzezińska ©, Krokusy na szlaku

Od marca do końca kwietnia nieużytki pokryte są fioletowo-białymi dywanikami krokusów. Ze szczytu Pustki widać grzbiety Beskidu Wyspowego, Jasień, Ćwilin i Mogielnicę. Stamtąd też dostrzeżemy zabudowania Orkanówki. Kierując się w dół zbocza dojdziemy do celu naszej wędrówki. Uwaga! Po opadach droga w tym miejscu jest nieco błotnista i śliska. Do siedliska dochodzimy jaworową aleją, którą posadził Orkan w podziękowaniu za szczęśliwy powrót z I wojny światowej. Po drodze mijamy kapliczkę Matki Bożej z Lourdes wzniesioną przez matkę pisarza. Przy wejściu do domu stoi rzeźba przedstawiająca siedzącego Władysława Orkana, dłuta Zdzisława Kościelniaka, ufundowana w setną rocznicę urodzin artysty. Do tego miejsca można też dojść zielonym szlakiem na Turbacz od strony Niedźwiedzia.

Orkanówka

Fot. C. Brzezińska ©. Widok na Orkanówkę
Fot. C. Brzezińska ©. Widok na Orkanówkę

W Orkanówce obecnie mieści się muzeum poświęcone życiu i twórczości Władysława Orkana. W XIX wieku stała w tym miejscu drewniana dwuizbowa chata, w której wychował się Franciszek Smaciarz, bo tak naprawdę nazywał się pisarz, który tworzył pod pseudonimem Orkan.

Domostwo wciśnięte jest w północne zbocze wzgórza, dlatego każdej zimy siedlisko pogrążone jest w cieniu. Brak słońca i wilgoć sprawiły, że dom z roku na rok był w coraz gorszym stanie. Dlatego Orkan przeznaczył swoje skromne honorarium za powieść „Na Roztoku” na budowę nowego domu. Do dwupiętrowego drewnianego budynku w witkiewiczowskim stylu Orkan wprowadził się dokładnie ponad sto lat temu i mieszkał do końca swojego życia. Dom opuszczał tylko w okresie zimowym z uwagi na wilgoć i brak odpowiedniego ogrzewania.

We wnętrzu eksponowanych jest wiele pamiątek. Są wśród nich przedmioty domowego użytku, meble, książki, obrazy i rękopisy pisarza. Do najcenniejszych sprzętów należy pianino marki Petroff, które było za życia gospodarza najwyżej położonym pianinem w Europie.

Jeśli tylko zdecydujecie się na zwiedzanie, to o wszystkich zakamarkach i pamiątkach zgromadzonych w tym ponad stuletnim domu opowie, nie pomijając najdrobniejszych szczegółów, p. Jadwiga Zapała, opiekunka muzeum. Nie zapomnijcie wziąć ze sobą drobnych na bilety, bo tam nie można płacić kartą. Na koniec warto usiąść przed domem na drewnianych ławkach w sadzie, zjeść prowiant z plecaka i zapisać w pamięci widok na łagodne zielone grzbiety Beskidu Wyspowego.

Fot. C.Brzezińska ©. Beskid Wyspowy, widok z sadu
Fot. C.Brzezińska ©. Beskid Wyspowy, widok z sadu