Trudne dziecięce emocje cz.2
Część 2
Wiedza o tym, jak przebiega proces dojrzewania emocjonalnego, może uratować niejednego rodzica; świadomość, że kiedy dziecko zachowuje się w trudny sposób, to niekoniecznie dlatego, że zostało „źle wychowane”, ale w ogromnej części to fizjologia układu nerwowego, niegotowego do pełnienia swej roli – bywa uwalniająca.
Nie znaczy to jednak, że nie mamy żadnego wpływu na to, jak ten emocjonalny rozwój przebiega. Oprócz dojrzałego mózgu, potrzeba dziecku narzędzi do samoregulacji w trudnych chwilach.
Dziś pierwsza garść strategii1 wspierających w radzeniu sobie z emocjami.
Bliskość i kontakt fizyczny
Tę strategię lubią zwłaszcza mniejsze dzieci. Kiedy tylko znajdą się w trudnej sytuacji, natychmiast szukają kojących ramion rodzica czy innej bliskiej osoby. Przywierają całym ciałem i tkwią splecione w takim uścisku, stopniowo wracając do równowagi.
Nic dziwnego – u małych dzieci (do ok. 3. roku życia) prawa (emocjonalna i niewerbalna) półkula dominuje nad lewą (werbalną i logiczną). To dlatego bardziej przemawia do nich to, co nie jest wyrażone słowami, a postawą ciała, mimiką, gestami. Nie oznacza to, że do małych dzieci nie ma sensu mówić i tłumaczyć im tego, co się dzieje – wręcz przeciwnie. Warto jednak znać proporcje i pamiętać, że dotyk, bliskość i akceptacja dotrą do nich mocniej niż kwieciste słowa.
Może być jednak tak, że dziecko wcale przytulić się nie chce. Albo nie lubi tego w ogóle, albo w danej sytuacji nie ma ochoty na kontakt z rodzicem, który zabronił obejrzeć kolejnej bajki lub nie miał w torbie ciastka. Kontakt fizyczny czy kojący dotyk mają sens, gdy dziecko ich chce – nie da się nikogo uspokoić na siłę. Może się jednak zdarzyć, że dziecko jest tak roztrzęsione z powodu emocji, że ciężko mu samemu określić, czego potrzebuje. Najpierw chce, żeby rodzic je zostawił i wyszedł, a gdy to się dzieje, krzyczy z rozpaczą „nie idź!”. Być może wystarczy, żeby rodzic był obok, co jakiś czas sprawdzając, czy dziecko jest już gotowe na jego pomoc – wówczas wystarczy siedzieć cierpliwie obok, obserwując dynamikę emocji. Kiedy pełen wściekłości płacz zaczyna „mięknąć” i przechodzić stopniowo w żałosne zawodzenie, to może być moment na zaproponowanie: „Chcesz się przytulić?”
Bywa też tak, że dziecko nie chce się przytulać, a jednak emocje rozsadzają je od środka, nie umie samo rozładować towarzyszącego im napięcia, wyraźnie potrzebuje pomocy, choć ją odrzuca. Z delikatnością i uważnością można wtedy spróbować dać mu bliskość nieco inaczej niż zazwyczaj – np. łapiąc starsze dziecko jak małego dzidziusia, układając w swoich ramionach i delikatnie kołysząc, nucić jakąś mruczankę. Taka zmiana formy może zostać przyjęta przez dziecko z wdzięcznością – jego ciało zacznie się rozluźniać, a ono samo wracać do równowagi. Jeśli jednak mimo naszych prób dziecko nie przyjmuje pomocy, nie powinniśmy robić tego siłowo. Przytrzymywanie dziecka ma swoje uzasadnienie tylko wtedy, gdy chcemy zadbać o jego bezpieczeństwo – gdy jego zachowanie zagraża jemu samemu lub otoczeniu. Jest to jednak zawsze przemoc i nie powinna być stosowana w celu uspokajania, a tylko jako ochrona.
Rozładowanie przez ruch
Jeśli kiedykolwiek wychodziliście naładowani emocjami z domu, chcąc się „przewietrzyć”, intuicyjnie sięgaliście po strategię rozładowania przez ruch. Podejmowanie aktywności fizycznej w trudnych emocjonalnie chwilach sprzyja integracji mózgu – odnawianiu współpracy między jego częścią emocjonalną a racjonalną. W efekcie jest nam łatwiej oswoić emocje i przekształcić je w racjonalne działanie.
Dlatego, kiedy dziecko poddaje się silnym emocjom, zamiast tłumaczyć mu, że zachowuje się pod ich wpływem nie tak, jak byśmy sobie życzyli, zachęćmy je do zrobienia kilku pajacyków, zaproponujmy siłowanki na podłodze lub zaprośmy na przejażdżkę rowerem. Ruch ożywia i powoduje przypływ nowej energii, która pozwala spojrzeć na sytuację w trochę jaśniejszych barwach – warto dać sobie taką okazję do złapania dystansu wobec tego, co się w nas dzieje.
Łączność i przełączenie
Podstawą harmonijnego, zrównoważonego życia jest zintegrowany mózg. Zintegrowany to znaczy taki, w którym poszczególne obszary współpracują ze sobą na rzecz całości.
Taka współpraca zachodzi często między dwiema półkulami. Prawa, intuicyjna i pozawerbalna półkula odbiera i interpretuje sygnały emocjonalne. Lewa, logiczna i werbalna półkula natomiast chce te sygnały rozumieć, objaśniać i porządkować. Kiedy obie współpracują ze sobą, odbierając wzajemnie informacje od siebie, możemy poradzić sobie w trudnych sytuacjach. Kiedy jednak jedna z nich zaczyna dominować, przejmując kontrolę, tworzy się sytuacja, w której albo jesteśmy na emocjonalnej pustyni (nie mając dostępu do własnych odczuć i emocji), albo w emocjonalnej zamieci (całkowicie zawładnięci przez emocje).
Kiedy dzieci zachowują się pod wpływem emocji w trudny sposób – znajdują się pod wpływem prawej półkuli. Aby przywrócić im emocjonalną równowagę, wielu dorosłych zaczyna tłumaczyć racjonalnie i logicznie to, co się zdarzyło:
„To jest samochodzik chłopca”
„Nie możemy zostać jeszcze pięć minutek, wracamy do domu na kolację”
„Ona nie chciała zrobić ci nic złego, tak po prostu wyszło”.
Takie komunikaty często jednak nie pomagają dziecku się uspokoić, bo odwołują się do lewej półkuli, która w danym momencie pozostaje niejako w stanie „uśpienia”. Jeśli chcemy pomóc zintegrować na nowo obie półkule, musimy najpierw odwołać się do tej, która jest obecnie aktywna – do prawej, snującej opowieść o emocjach.
Wchodzimy zatem w tę opowieść, zauważając emocje, dostrajając się niejako do nich. Działamy werbalnie (mówiąc np. „Jesteś tym bardzo poruszona, to widać”) i niewerbalnie, np. kładąc dziecku dłoń na ramieniu, siadając obok i używając kojącego głosu. Kiedy nasze działanie rezonuje w dziecku – widzimy, że podejmuje ono łączność z nami, mówi o tym, co przeżywa, potwierdza nasze słowa, zwraca się ku nam całym ciałem – osiągnęliśmy etap łączności. Nie musimy się spieszyć, możemy zostać na tym etapie tak długo, jak chcemy, tak długo, jak potrzebuje dziecko. Dopiero, kiedy emocje zostaną usłyszane i zauważone, możemy przejść do drugiego etapu: przełączenia do logicznej lewej półkuli. To jest chwila, w której możemy porozmawiać o tym, co się wydarzyło i jak rozwiązać daną sytuację. Jest to moment, w którym możemy opowiedzieć o tym, jak my sami ją widzimy – wcześniej, zanim zostało zauważone, dziecko mogło nie być gotowe na zauważenie drugiej osoby.
Te trzy strategie wydają się najbardziej odpowiednie dla gaszenia trudnych sytuacji, zwłaszcza w przypadku małych dzieci. Bez względu na to, którą z nich wybieramy, warto pamiętać, że celem nie jest sprawienie, aby dziecko nie czuło tego, co czuje – ale aby potrafiło tym odczuciom stawić czoła. Dlatego powyższe sposoby nie zadziałają raczej na zasadzie natychmiastowego wprawienia dziecka w dobry humor – pomogą mu natomiast zrozumieć siebie samego i oswoić przeżywane emocje, nawet jeśli zajmie to dłuższą chwilę.
Fot. Pixabay
Zobacz również: Trudne dziecięce emocje. Część 1.
1 D. J. Siegel, Tina Payne Bryson, Zintegrowany mózg, zintegrowane dziecko, Dom Wydawniczy Rebis
Żadna część jak i całość artykułów oraz materiałów publikowanych na stronach portalu Smart Start nie może być powielana, przetwarzana i rozpowszechniana w jakikolwiek sposób bez wcześniejszej zgody Wydawcy.
Jakiekolwiek wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Wydawcy jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Komentarze (0) + Nowy komentarz